W przededniu jakiegoś popularnego biegu ulicznego, cały biegowo- netowy światek żyje tylko tym wydarzeniem. Blogi są pełne wspomnień z poprzednich edycji i aktualnych oczekiwań. Fejsbuk obfituje w focie odebranych numerów startowych. Ba, sama normalnie w tym uczestniczę i daję się ponieść przedbiegowemu rajzefiber.
Jutro startuje 9 Półmaraton Warszawski, ale teraz mam ochotę odhaczyć wszelkie biegowe funpage. Rany czy wszyscy muszą się tak tym podniecać?. Czy wszyscy myślą tylko o jednym i o niczym innym nie potrafią pisać?
;)
Mój nastrój oznacza tylko jedno: pomimo zapisania się, nie wezmę w nim udziału. I pomimo, że praktycznie wiem o tym od tygodnia - chwilami jest to stan potwornie wkurzający. I jeszcze ta wiosenna pogoda. I oczywiście biegacze na każdym kroku. A na błoniach Narodowego przygotowania w pełni (tak, poszłam odebrać pakiet startowy, żeby na otarcie łez mieć chociaż koszulkę na pamiątkę).
Tyle dobrego, że wreszcie wiem czemu zranienie z niedzieli nie chciało się goić, paprało się okrutnie, noga puchła i bolała. Po paru wycieczkach po chirurgach, napatoczeniu się na jednego partacza, wreszcie pogrzebano mi głębiej i z nogi wyciągnięto centymetrowy kawałek drewienka.
Czyli jednak moje pierwsze obawy okazały się słuszne. Ba, jak teraz gapię się na zdjęcie mojej nogi tuż po wypadku, widzę wyraźnie ten cholerny kawałek gałązki odznaczający się pod skórą. Mam na dzieję, że teraz będzie już lepiej.
Ja odkładam swój numer na półeczkę tuż obok dziewiczego numerku z Biegu Chomiczówki (coś mi nie wychodzi bieganie dwa razy w tym samym miejscu - może to jakiś znak?), a wszystkim startującym życzę świetnej zabawy i życiówek (dokładnie w takiej kolejności ;). Dajcie czadu!
Jutro startuje 9 Półmaraton Warszawski, ale teraz mam ochotę odhaczyć wszelkie biegowe funpage. Rany czy wszyscy muszą się tak tym podniecać?. Czy wszyscy myślą tylko o jednym i o niczym innym nie potrafią pisać?
;)
Mój nastrój oznacza tylko jedno: pomimo zapisania się, nie wezmę w nim udziału. I pomimo, że praktycznie wiem o tym od tygodnia - chwilami jest to stan potwornie wkurzający. I jeszcze ta wiosenna pogoda. I oczywiście biegacze na każdym kroku. A na błoniach Narodowego przygotowania w pełni (tak, poszłam odebrać pakiet startowy, żeby na otarcie łez mieć chociaż koszulkę na pamiątkę).
Tyle dobrego, że wreszcie wiem czemu zranienie z niedzieli nie chciało się goić, paprało się okrutnie, noga puchła i bolała. Po paru wycieczkach po chirurgach, napatoczeniu się na jednego partacza, wreszcie pogrzebano mi głębiej i z nogi wyciągnięto centymetrowy kawałek drewienka.
Czyli jednak moje pierwsze obawy okazały się słuszne. Ba, jak teraz gapię się na zdjęcie mojej nogi tuż po wypadku, widzę wyraźnie ten cholerny kawałek gałązki odznaczający się pod skórą. Mam na dzieję, że teraz będzie już lepiej.
Ja odkładam swój numer na półeczkę tuż obok dziewiczego numerku z Biegu Chomiczówki (coś mi nie wychodzi bieganie dwa razy w tym samym miejscu - może to jakiś znak?), a wszystkim startującym życzę świetnej zabawy i życiówek (dokładnie w takiej kolejności ;). Dajcie czadu!