środa, 6 lutego 2013

Miłe złego początki...;)

Ach, tu powinien być wpis dotyczący biegania.
Ale nie będzie.
Skarżyłam się na ból w okolicach piszczeli. Po ostatnim bieganiu myślałam  że będzie ok - ale nie jest. W czasie biegania nie czułam dyskomfortu, ale jakąś godzinę po powrocie do domu bolało nawet przy chodzeniu :(
Wrzuciłam w google'a hasło "mięśnie podudzi", wysupłałam zdjęcie i próbowałam zlokalizować mój problem




wyszedł mi mięsień płaszczkowaty łydki.

Znów skorzystałam z wyszukiwarki i naczytałam się o błędach początkujących, przeciążeniach, złym obuwiu, shin-splint i zapaleniach okostnej.

Jakie wnioski wyciągnęłam z lektury?
Że, chyba jednak przesadziłam z intensywnością biegania. W sumie regularnie biegam dopiero do listopada. I że za mało się rozciągam
I że jednak powinnam potuptać do sklepu dla biegaczy i w sposób profesjonalny dobrać sobie buty. Niby buty dedykowane do biegania mam, ale były kupowane w okresie, gdy moje truchtanie było raczej okazjonalne - i co tu dużo mówić - jednym z głównych kryteriów wyboru była cena ;). Wybierałam je oczywiście bez jakichkolwiek konsultacji.
Przede mną wyjazd z mężem i dzieciakami na ferie - na razie muszę dać swoim nogom odpocząć.
Oczywiście, złośliwie na każdym kroku nadziewam się na biegaczy ;)
Bo wiecie - ja naprawdę zamierzam przebiec ten półmaraton ;)

2 komentarze:

  1. Zanim zaczniesz szaleć w obuwniczym polecam książkę: http://www.empik.com/urodzeni-biegacze-macdougall-christopher,prod57474194,ksiazka-p Ja zdecydowanie specjalistą od biegania nie jestem, ale podoba mi się idea bosego biegania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tylko jeden problem: trochę byłoby mi zimno zimą ;)
      A tak na serio:czytałam trochę o idei biegania naturalnego. Jedno jest pewne: producenci obuwia zgarniają teraz kasę podwójnie: na tradycyjnym obuwiu i tym minimalistycznym.

      Usuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger