Po przespaniu połowy piątku jakoś doszliśmy do siebie i zaczęło się sobotnie planowanie rodzinnych zakładek.
Na pierwszy ogień poszło dziecko nr 1, które razem z tatusiem zrobiło na rowerze 23 km. Odstawienie do domu i zmiana: tym razem jazda z dzieckiem nr 2.
Ja w tym czasie odwalałam kuring domowy - mycie okien, obiad i takie tam. (tak, wiem, wiem, że dla niektórych to dowód na pomiatanie moją osobą, że dlaczego ja te okna i obiad. Spoko: jutro kolej męża w odwalaniu domowych obowiązków)
Maż wrócił z drugim potomakiem i zaczęła się dyskusja co teraz? Moje bieganie, jego bieganie czy jego rowerowy trening. Stanęło wstępnie na moim bieganiu - choć początek zmodyfikowany, bo w kolejce na rower czekał jeszcze najmłodszy.
Przypomniałam sobie, że mój zegarek nie jest naładowany (ach, to uzależnienie od technologii). Szybka zmiana planów: Tibor idzie biegać , a przez ten czas garmin się podładuje.
Wreszcie wychodzimy. Cóż - najmłodsze dziecię jest wierną kopią swojego najstarszego brata jeśli chodzi o gadanie: buzia mu się nie zamyka:) Mamo, a gdzie jedziemy? A teraz w prawo czy w lewo? A w którą stronę to prawo? Mamo, a słyszałaś to? A gdzie teraz? A będziemy jechać ulicą? Popatrz, mamo jaka kałuża! Czy to już Lasek na Kole? A kiedy będzie? A dlaczego nie jedziemy górą tylko dołem?
Do tego wszystkiego gostka trzeba było od czasu do czasu popychać - bo na naszej trasie było parę podbiegów i krótkie nóżki czterolatka na szesnastocalowym rowerku nie dawały sobie rady.
Po drodze postraszyła nas jeszcze chmura wyglądająca na burzową. Dziecko nr 3 oczywiście musiało się na ten temat wypowiedzieć: Popatrz mamo, spoko- loko, wcale nie padało. Jest jeszcze drugie powiedzenie, spokojna głowa, wiesz mamo?
Po sześciu kilometrach odprowadziłam dziecię do domu, trzy łyki picia, trzy ciasteczka na drogę i poleciałam z powrotem robić pętlę dookoła lotniska.
Biegnę Ci ja już w lesie bemowskim, ślicznie dookoła, zielono, kwiatki rosną. Zatrzymałam się i wyciągnęłam z saszetki komórkę, żeby zdjęcie cyknąć. A ta cała...w piasku?
Pierwsza moja myśl, że ten piasek to został po czwartkowym Power Trainigu (bo team Jaskółka&Tartanus zarządzili czołganie przez piach. I przysięgam, po wszystkim miałam więcej piasku w butach niż moje dzieci razem wzięte:). Ale zaraz się zreflektowałam, że przecież nie miałam wtedy saszetki...
WTEM olśnienie: ciasteczka!
Moi drodzy. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam do głowy pakowanie sobie na drogę kruchych rogalików - nie róbcie tego;)
Cóż, zatrzymałam się, wytrzepałam resztki prowiantu, jako tako oczyściłam telefon i pobiegłam dalej.
Powrót do cywilizacji był zapowiedziany ciągnącym się zapachem z grillów.
Jak bardzo Polacy rzucili się na grillowanie, przekonałam się, gdy wbiegłam na Fort Bema, gdzie postanowiłam dorżnąć się podbiegami na zakończenie. Wszędzie czuć było zapach podpałki/zapach dymu z węgla drzewnego/zapach żarcia. Po blisko dwudziestu kilometrach w nogach te wszystkie zapachy potwornie mi przeszkadzały. Ale nie tak bardzo jak fura śmieci...
Jeszcze tydzień temu tego nie było - a dziś Forty tonęły w resztkach po biesiadowaniu na trawce :( Nie macie pojęcia jak leniwi mogą być ludzie, jak bardzo pomysłowi w zostawianiu śmieci i jak bardzo bezmyślni - tu nagrodę główną wygrywa ktoś, kto do kosza na śmieci wsadził jednorazowego grilla z jeszcze palącym się węglem...
Po 21 kilometrach wróciłam do domu. Tibor czekał już w blokach i poszedł na basen.
Jutro też będzie żonglerka, choć tym razem to mąż będzie wciskał swoje bieganie i rowerowanie pomiędzy życie codzienne.
PS. Za niecały miesiąc Rzeźnik, aaaaaaaaaaa!
A propos śmieci. Wiem,z e ludzie to syfiarze, ale wczoraj w Palmirach nie było kosza nawet przy wiacie dla turystów niedaleko parkingu. Niosłam nasze śmieci (łącznie z zapakowaną w torebkę kupą Brygi) w torbie, ale nie każdy jest tak zdeterminowany.
OdpowiedzUsuńKosze na śmieci w lesie to zły pomysł, bo zwierzęta zwabione zapachem różnych resztek mogą się ostro do nich dobierać (niszcząc kosz albo uszkadzając siebie).
UsuńDruga sprawa to logistyka ich wywożenia: kto ma tam po nie wjechać? jak często sprawdzać i wywozić?
Podstawowa zasada w lesie/górach itp.: przyniosłeś ze sobą śmieci, to je ze sobą zabierz.
Niestety, ale na Fortach kosze są. No fakt - nie ma ich na tych pagórkach;), są przy ścieżkach spacerowych. Ja chwilami robiłam slalom między śmieciami, głownie butelkami po browarach w ilościach...strasznych
OdpowiedzUsuńPrzykro patrzeć jak ludzie wszędzie zostawiają po sobie syf :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)