piątek, 8 listopada 2013

Rok...

Rok temu o tej porze byłam po 14 w sumie antybiotykach i ciężkim zapaleniu płuc. I miałam dosyć.
Rok temu wyszłam na swoje pierwsze bieganie. Kółko dookoła parku, po którym prawie umarłam. 1650 metrów.
Rok temu, gdyby ktoś mi powiedział, że 12 miesięcy później będę miała przebiegnięte dwa maratony, popukałabym się znacząco w czoło.
Rok... dużo się zmieniło :)

Najpierw w kieszeni pojawił się telefon z włączoną aplikacją Endomondo, potem z Garmin na ręku.
Truchtanie wolne, noga za nogą, zmieniło się w o wiele szybsze przebieranie nogami - choć dalej rekreacyjne, bez żadnych profesjonalnych planów treningowych
1650 metrów, zmieniło się w 3 km, potem w 5, potem w 10, 15,..., 42 km 195 metrów. Wszystkie te dystanse do kupy dały ponad 1000 przebiegniętych kilometrów.
Gdzieś po drodze zgubiłam pięć kilo.
Przeziębienia, anginy, zapalenia zatok chronicznie mnie nękające - jakoś odpuściły. No, nie do końca - ale w porównaniu z poprzednimi latami jest rewelacyjnie pod tym względem.
Na Specjalnym Gwoździku zawisły i pobrzękuje parę medali za ukończone biegi. Nie jest ich jakaś straszna ilość - bo nie startuję często - ale jednak parę się zebrało.



 W tym te dwa, najważniejsze:







Nieoczekiwanie przycupnęło też trofeum z imprezy biegowo - rowerowej, czyli duathlonu







Dzięki bieganiu udało mi się odnowić  jedną starą znajomość (pozdrawiam, Aniu :), oraz poznać (na razie wirtualnie) kupę innych fantastycznych ludzi wkręconych w bieganie.


Na samym początku mojej przygody z bieganiem zaczęłam czytać blogi, strony tematyczne. I zgłupiałam. Śródstopie, pięta, bieganie naturalne,  buty takie, śmakie, owakie, na trening, na maraton, w teren, na szosę. Plany treningowe. Przebieżki, akcenty, interwały, zakresy tętna. Mózg mi się zlasował. Uznałam, że to  trochę przerost formy nad treścią. Ja chcę tylko trochę pobiegać, żeby odbudować moją odporność. I stwierdziłam, że będę ponad to:)
Szybko okazało się, że nie do końca tak się da. Że moje bieganie - choć dalej rekreacyjne, wykracza jednak ponad kółko dookoła domu z komórką w łapce.
Możliwości ciała nie nadążyły za chęciami - bach! Shin splint - czyli sprawy przeciążeniowe. Przerwa w bieganiu, rehabilitant, taping, profesjonalne dobranie butów pasujące do sposobu mojego biegania i nawierzchni, ćwiczenia wzmacniające.  
Zrozumiałam, że jednak tak  na wariata nie do końca da się biegać. Że nawet jeśli bez żadnego profesjonalnego planu treningowego - to jednak trzeba uważać i dystans zwiększać powoli i bardziej z głową. 
Czasami  się podśmiewywuję z tego profesjonalizmu, mądrych nazw i w ogóle - ale gdybym bardzo chciała się od tego odciąć - to bym nie biegała z profesjonalnym zegarkiem na ręku. Nie startowałabym w żadnych zawodach, ciesząc się z wyników. 
Bo jednak od czasu do czasu, zamiast po prostu przebierać nogami w tym samym tempie, postanawiam parę razy przyspieszyć. Albo zamiast biegać po płaskim - skręcam w kierunku górki.
Na razie jest mi łatwo. To co robię, na luzie, wystarczy, żeby praktycznie z każdego startu wracać z życiówką. Ale kiedyś nadejdzie taki dzień, gdy dla mojego organizmu to  nie będą wystarczające bodźce. I czy wtedy gładko przełknę gorszy wynik, czy uznam, że jednak czas rozgryźć te wszystkie tajemnicze cyferki w tabelkach planów treningowych? 

Cokolwiek zrobię, jakiekolwiek decyzję podejmę w przyszłości, mam nadzieję, że nie będę się niepotrzebnie frustrować gorszym wynikiem. I że bieganie dalej będzie mi sprawiać taką frajdę jak teraz. Że dalej będę umiała rozglądać się dookoła, zachwycić się jaką ulotną chwilą. Że będę w stanie zatrzymać się na chwilę, żeby zrobić zdjęcie. Po prostu cieszyć się.



Zdjęcie z przedwczoraj. Aż taka twarda nie jestem, żeby dziś wyłazić w pluchę, która jest za oknem ;)


















2 komentarze:

  1. Cześć! Podziwiam Cię!! Z jednym dzieckiem trudno się zebrać na bieganie, a co dopiero z trójką. Jak na rok biegania masz wspaniale osiàgniecia! Gratulacje! Moze sie spotkamy na jakimś biegu? :).
    sportowamama@blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Dzięki! Bardzo chętnie się umówię na jakieś truchtanie :)

      Usuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger