piątek, 12 kwietnia 2013

Łódź tuż tuż

W niedzielę jedziemy z mężem do Łodzi. On - wystartować w swoim pierwszym w życiu maratonie, ja pobiec w biegu towarzyszącym na 10 km.
I co? I znowu wiem, że nic nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia jak odpowiadać na pytania mężowskie jak myślę jak mi pójdzie, bo po pierwsze nigdy nie startowałam w zawodach na 10 km. No niby jakąś wskazówką są międzyczasy w Półmaratonie Warszawskim - ale one też od sasa do lasa - bo pierwszą dychę pokonałam ledwo, ledwo mieszcząc się w godzinie, a druga wyszła w 55 minut z groszami. Garmin, a raczej Endomondo podliczyło mnie nawet na 53 minuty.
Ale po drugie - po Półmaratonie  rozłożyłam się z kaszlem, katarem, gorączką 39 stopni. Brałam antybiotyk.  Po chorobie mam za sobą dwa wyjścia na bieganie - pierwsze to był zgon totalny, ledwo nogami przebierałam. Za drugim razem przebierałam trochę szybciej - ale nogi miałam tak ciężkie i biegło mi się tak źle, że skróciłam planowany dystans. Za każdym razem po skończeniu słyszało mnie chyba pół bloku, bo po chorobie mam jeszcze nadreaktywność oskrzeli, więc szłam do mieszkania wykasłując płuca.
W dodatku siły witalne jakoś powoli odzyskuję - na antybiotyku non stop chciało mi się spać i kręciło mi się w głowie. Wczoraj nawet pożaliłam się mężowi, że coś jest nie halo, bo już tyyyle po chorobie jestem a dalej czuję się kiepsko. Mąż szybko mi uzmysłowił mi, że doznałam jakiegoś zakrzywienia czasoprzestrzeni, bo zaledwie 3 dni wcześniej skończyłam antybiotyk. Hm, więc daję jeszcze czas organizmusowi na dojście ze sobą do ładu i składu.
A wracając do Łodzi: mąż siedzi na stronach poświęconych bieganiu, wylicza z tabelek jaki teoretycznie czas może osiągnąć, stresuje się ubraniem, siłami. A ja? A ja stanowię dla siebie jedną wielką niewiadomą:) I cokolwiek się stanie - będzie dobrze, o!

2 komentarze:

  1. życzę Wam powodzenia i będę zaciskać kciuki :*
    u nas przygotowania do drugiego maratonu, tzn. mezowskie przygotowania do krakowskiego ;) ja tylko truchtam marszo-biegi między karmieniami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję. Najważniejsze, żebym dzieciom medal pokazała :)) Jak mam medal - to jestem super- duper - git mama:)

      Usuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger