wtorek, 18 sierpnia 2015

Keep calm and przeprowadzaj się?

W 2013 roku w lato marudziłam, chyba nawet na łamach tego oto bloga, że zapisywanie się na jesienne biegi typu maraton jest u nas trochę bez sensu. Bo to albo gorąc taki, że człowiek się roztapia, albo jedzie gdzieś na wakacje- z dziećmi bądź nie - gdzie biegania jest jak na lekarstwo.
Tak sobie oto marudziłam dwa lata temu. I co? I gucio:) W planach mam Półmaraton Praski, który już za chwileczkę, już za momencik. Dużymi krokami zbliża się maraton w Berlinie. A to i tak mały pikuś w porównaniu z mężem, który postanowił zostać ajronmenem i już w ten weekend będzie w Wolsztynie wykuwał tą stal.

A my zamiast trenować w pocie czoła, od prawie trzech tygodni przeprowadzamy się...

Mieszkamy już w nowym miejscu - ale nasze rzeczy są poroztrzelane po dwóch mieszkaniach. Dni nam mijają na pakowaniu niezliczonych rzeczy w pudła (jakim cudem mamy ich TYLE??), przenoszeniu ich do auta, przewożeniu na nowe miejsce, a następnie drałowaniu z pudłami na trzecie piętro. Windy nie ma. O - taki crossfit sobie uprawiamy.
Parę dni temu, gdy temperatura nawet wieczorem przekraczała 30 stopni, po pięciu takich kursach po schodach, ciuchy można było na nas wykręcać. I człowiek marzył tylko o tym, żeby zalec gdzieś i cichutko umrzeć. Bieganie? Jakie bieganie?

Życie na pudłach


Wcześniej musiałam jeszcze doprowadzić mieszkanie do jako takiego ładu po poprzednich właścicielach. Wywalanie pozostawionych rzeczy, mycie, szorowanie, czyszczenie. I malowanie.
O - tu wykazałam się pewnego wieczoru samozaparciem, gdyż o 23.30 poszłam sobie pobiegać pomiędzy jedną warstwą farby a drugą. Niekoniecznie było to najmądrzejsze, gdyż na drugi dzień nie nadawałam się do niczego. Wróciłam z pracy i na pięć minut zaległam na łóżku, budząc się następnie o dziewiątej wieczorem :)

Plusy nocnego biegania. Magiczne klimaty przy miejskiej fontannie


Nie mam pojęcia jaka jest moja aktualna forma. Na pewno latanie po schodach z obciążeniem w te i nazad wpłynęło na moją wagę, która poleciała w dół.

Waga i lustro twierdzą, że chyba schudłam


Staram się bieganie wciskać pomiędzy te pudła, farby i tak dalej - ale nie mam pojęcia co mi z tego wyjdzie.

Oj, szalony ten sierpień i postawiony na głowie :)



Mam wałek i nie zawaham się go użyć!

4 komentarze:

  1. Wiesz co w tobie chyba lubię najbardziej? U ciebie nie ma "niedasię". Wszytko się da, z przymrużeniem oka, dystansem i humorem <3 a na koniec jeszcze zawsze się okazuje, że z fajnym wynikiem :) czekam na twoje starty i... parapetówę :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parapetówa będzie jak w banku :) Tylko muszę się ogarnąć z naczyniami różnymi typu kieliszki, kubki itp, które w większości są jeszcze w starym miejscu. I gdzieś te pudła trzeba rozparcelować, żeby człowiek miał się gdzie ruszyć.
      Co do tych wyników - nie wiem, naprawdę nie wiem co z tego będzie

      Usuń
  2. Pamiętam swoje treningi w upały dwa lata temu podczas malowania - to był jakiś hardcor, więc chyba wiem jak się czujesz. Z drugiej strony ten "crossfit" napewno nie pójdzie na marne ;-) tylko musisz sobie zrobić trochę totalnie wolnego na regenerację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam swoje treningi w upały dwa lata temu podczas malowania - to był jakiś hardcor, więc chyba wiem jak się czujesz. Z drugiej strony ten "crossfit" napewno nie pójdzie na marne ;-) tylko musisz sobie zrobić trochę totalnie wolnego na regenerację :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger