środa, 17 kwietnia 2013

Oszalałam! Oszalałam??

Od wczoraj wpatruję się w dwa maile na moim komputerze i na razie nie mogę uwierzyć, że będąc w pełni władz umysłowych (a może jednak nie...?) wyraziłam zgodę na takie coś, a nawet wykazałam pewien entuzjazm:


"Dziękujemy za zgłoszenie się do 35. Maratonu Warszawskiego."


"Thank you for registering for the 38th TCS Amsterdam Marathon."







Tak, dobrze widzicie. Jestem na liście uczestników Maratonu Warszawskiego 29 września oraz Maratonu w Amsterdamie 20 października. Trzy tygodnie przerwy.

Ile do tej pory przebiegłam maratonów?
Zero.



Skąd ta, chyba jednak szalona koncepcja? Cóż, wszystko dzięki mężowi i dwóm znajomym, którzy dopiero co ukończyli swój pierwszy maraton w Łodzi. Endorfiny nadal buzują i cała trójka stwierdziła, że oni chętnie jeszcze raz dadzą się tak sponiewierać - jak stwierdził Paweł, jeden z nich. A nawet dwa razy: w Warszawie i Amsterdamie.
No i tu mąż zwrócił się do mnie czy nie chciałabym dołączyć. Do obu. Albo jednego z nich.
Jeden z nich: Który? Który? Warszawski, jubileuszowy bo 35-ty, na własnych śmieciach, blisko domu? Czy Amsterdam - bo to...Amsterdam, no.
Oszalałam i kazałam klepnąć oba. 
Kazałam wujkowi Googlowi poszukać co internauci biegacze na to. Różnie: od przestróg, że nie więcej niż dwa maratony w roku (to się zmieszczę he he) i przerwa minimum miesiąc, a optymalnie trzy miesiące, po wpisy ludzi, którzy machają maratony niemalże co miesiąc.

Nie będę walczyć o nie wiadomo jaki czas. Chcę dobiec i nie umrzeć. Chcę przekroczyć metę na Narodowym. Chcę przebiec przez Amsterdam. Mam pół roku, żeby przygotować mój organizm na mega wysiłek.
Dam radę? Nie wiem. Może po drodze zrezygnuję - ale... no risk - no fun, nie? (Mamy z mężem to hasło na ślubnych obrączkach ;))

Jeśli uważacie, że zwariowałam, oszalałam, jestem nieodpowiedzialna, proszę, bądźcie łagodni w komentarzach dla wariatki.



A na razie analizujemy prognozy pogody na weekend - bo jesteśmy oboje zapisani na półmaraton do Budapesztu. Plan był taki, żeby pojechać tam na motocyklu, więc brak opadów po drodze bardzo wskazany.
Jeśli zadecydujemy, że jedziemy (dziś wieczorem ma ostatecznie zapaść decyzja, teściowa do dzieciaków już zaklepana), będziemy biec tędy:


9 komentarzy:

  1. Czekaj... kto mi jeszcze niedawno mowil zeby nie szalec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale nie zamierzam tego pobiec jutro przecież :)

      Usuń
  2. Po debiucie może być ciężko ogarnąć się w 3 tygodnie. Co nie znaczy, że nie jest to niemożliwe! No risk, no fun! Powodzenia w przygotowaniach, Też mnie korci ten Amsterdam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia!! Moze kiedys przyjedziecie do nas pobiegac!?
    http://tjotta.net/alstahaug-maraton/index.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zuzu - może? Na pewno planujemy w Wasze okolice wybrać się na motocyklu. Chcecie gości?:)

      Usuń
    2. My zawsze chcemy gosci! Mamy glod gosci, niedobor, tesknote za goscmi! Szczegolnie takimi interesujacymi jak WY! A jak na motocyklu to Czyzyka juz macie :)

      Usuń
    3. na motocyklu, na motocyklu :) Wstępne plany obejmują sierpień.

      Usuń
    4. Idealnie, na sierpien sie nam jeszcze nikt nie zapowiedzial!

      Usuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger