Ale po kolej.
Pierwotnie również przymierzałam się do Biegu Niepodległości w Warszawie. Ale, że bieg jest fajny, w dodatku z szeroko rozumianym smrodkiem patriotycznym w tle, mój mąż również zastrzygł uszami z zainteresowaniem. I na tym sprawa się zakończyła, gdyż nie mieliśmy opieki nad dziećmi na czas imprezy. Jedyna możliwość zawieźć chłopakom moim rodzicom 90 km w jedną stronę, powrót następne 90. Bieg. I znów kursowanie samochodem. Yyyy. Nie chciało nam się. Tym bardziej, że podobną ekwilibrystykę uprawialiśmy rok temu.
A potem odezwały się moje zatoki, chęć do jakiegokolwiek biegania, nie mówiąc o szybkim odeszła w siną dal, więc problem jakby się skończył.
A potem zaczęłam odżywać, a mój małżonek nagle doszedł do wniosku, że jemu to jednak by się nie chciało startować. I jak chcę to mogę się zapisywać. Ha! wtedy to już miejsc nie było.
Jeszcze teoretycznie był cień szansy na zapisy uzupełniające, ale dałam sobie spokój. Zamiast tego wpakowaliśmy się w samochód i pojechaliśmy do dawno nie widzianych znajomych na Kaszuby. Z dala od wszelakich imprez biegowych i niebiegowych.
Omamusiu jak tam pięknie!
I były spacery z cała dzieciarnią po okolicy
I małżonek pojeździł sobie na rowerze
I pobiegaliśmy sobie.
Nie pamiętam,kiedy ostatni raz aż tak nie miałam ochoty kończyć biegania. Mogłam tak biec i biec bez końca. I chłonąć ten tajemniczy las. Czasem mlaskający błotem. Czasem sypiący na głowę liśćmi. Chowający się wstydliwie za firanką mgły.
I już jesteśmy w domu, już wciągnęło nas miasto i życie co dzienne. A ja dalej pod powiekami mam ten piękny, jesienny las...
Piękne krajobrazy, fajnie mieliście!
OdpowiedzUsuńfaktycznie pięknie tam :) nic, tylko spacerować :)
OdpowiedzUsuńPiękna okolica. Z taką gromadką dodatkowo, szczęście z wyjazdu musiało być ogromne. :)
OdpowiedzUsuńSzcęślwie nie wszystkie dzieci są moje :) Na zdjęciu nr 1 występuje też latorośl znajomych :). Ale okolica rzeczywiście przesliczna
Usuń